Archiwum miesiąca: luty 2010

limeryk reakcyjny

Pewnego dnia blondynka z Brwinowa
w wiersze chciała pozamykać słowa.
Ostrzyli więc już pióra,
żeby z niej zrobić wióra,
lecz wrogów rozbolała aż głowa.

Sypiając z wrogiem czyli Ashley zawstydził Johna

Nie dość, że zgłosiło się już pięć (a może i osiem) kochanek, nie dość, że to chyba najdroższe igraszki w historii (Roman wystawił Ashleyowi rachunek, jak na razie tylko za dwie panie, po 200 tys. funtów kary za słodkie godziny, choć plotka głosi, że podbije do 400), nie dość,  że z końcem sezonu Cole przymusowo zdejmie koszulkę The Blues za „zhańbienie wizerunku klubu”, nie dość, że jego żoną jest najpiękniejsza (ponoć) kobietą na świecie (która na dodatek wie, co nas kręci;)), nie dość, że rzeczona żona zerwała z nim… przez sms, to jedną z jego wybranek okazała się być…  sekretarka, ale nie byle jaka sekretarka! Panie i Panowie, Vicki Gough, 30 l., sekretarka… Liverpoolu ;).

Ekscytujemy się lekko…

bo wielkimi krokami zbliża się kolejny odcinek naszej ulubionej opery mydlanej. Premiera już w sobotę o 13.45. W ostatnim odcinku Fabio zabrał opaskę mocy Johnowi, natomiast Wayne się na wszystkich wypiął, strzelił focha i zrezygnował z czerwcowego wypadu z chłopakami do RPA. Na szczęście dzięki napiętemu terminarzowi Premier League panowie będą mieli okazję się spotkać, czule przytulić i wymienić kilka męskich uwag o organizacyjnych wpadkach na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich.

sondaż nastrojów czytelników (próba 2)

próba 2  a i tak nie działa = nie wypełniać, nie działa! ;)

[poll id=”2″]

Uprasza się o ingerencję.
Dzięki ingerencji już działa ;), można wypełniać, choć z rozwagą, bo wyniki (jak na razie mało optymistyczne!) będą podstawą do dalszych działań i poruszenia tematu istnienia… no właśnie, to dopiero po analizie poziomu wyczulenia i wytrzymałości ;). I to nie będzie nic a nic o nagrodach NME ;)

bo wszystko już było…

dlatego nie należy się przejmować. W końcu na ten sam pomysł może wpaść kilka osób jednocześnie, ba, kilkaset, a nawet i więcej*. No, że tylko jedna (i nie ja, chlip, chlip) coś wygra, no to już trudno (u demotywatorów nagrodą jest już główna!). A chociaż zdjęcia psów nie załapały się do finału, to w półfinale były!, a ja mówiłam, prosiłam, sugerowałam, żeby L./Z. coś zapozował… I byłoby +1000 do portfela i + 100 do komfortu ;)** Najwidoczniej negocjacje moje były zbyt słabe lub argumentacja nie taka, ehhh :).

*jeśli autor obu okaże się jednym, oficjalnie zwrócę honor!
** jeśli nie jest jasne, o czym mówię, to trudno, nie ma rady, bo ostatnio odczuwam strach przed 4 pozycją na 1 stonie w g. ;) (ewentualnie można zapytać wprost)

hmmm…

przepraszam, gdzie jest trzecia bramka w tym meczu? bo ci w paski raz grają z zielonymi, a raz z czarnymi, z tym że w lewo (na ekranie) biegną zawsze tylko czarni, a w prawo tylko zieloni, ponadto są też takie dwie zależności, że w lewo za czarnymi biegną co sił ci w paski (no nieczęsto, ale jednak;)), a w prawo za paskami biegną zdyszani zieloni, sędzia jest żółty, bramkarz jeden niebieski, drugi jakiś pomarańczowy, no a jakby ktoś był daltonistą, to przecież by się nie połapał! Albo ktoś tu miał rozdwojenie jaźni albo projektant Racingu był niezdecydowany albo po prostu nie wziął pod uwagę, że kobiety mogą tego wszystkiego nie wydedukować. Kurcze, a jakby oni odwrotnie getry założyli, ale by było! ;)) Nieee, a w drugiej połowie to pewnie będzie odwrotnie i już zupełnie się pogubię!

wczoraj był TEN dzień (x2)…

…więc dziś zapowiadane, nikogo nieinteresujące i w ogóle nieciekawe egoistyczne info – dowiedzieliśmy się bowiem wreszcie, czego tak naprawdę słuchają Angole i, o zgrozo, takie rzeczy jak In For The Kill i choćby The Fear zostały w tyle za… no właśnie, bo toż to przecież popowy boysband, taki do którego rzuca się koronkowymi majteczkami, na dodatek wylansowany przez The X Factor, już nawet nie chcę mówić, o czym oni tam śpiewają, w każdym razie są mniej więcej tak seksowni jak sam boski Cristiano Ronaldo, ruszają się z wielkim potencjałem (uch, uch), i te klaty i te uśmiechy i te zmrużone oczy mmmmrau (dziś jest Dzień Kota, stąd to mruczenie ;)).  Żeby nie być gołosłowną, to wam pokażę:

W szranki z tymi panami stawała inna jakże genialna artystka brytyjskiej sceny pop, o której mówię głównie dlatego, że wczoraj została pokonana przez JLS, a onegdaj – to tak w duchu przyszłotygodniowych rozgrywek LM – przez tą panią, co jest bardzo bardzo ciekawe, jeśli przyjąć za pewnik dość powszechną tezę, że mężczyźni są wzrokowcami. Było to mniej więcej tak:

25 stycznia 2008  roku The Sun ogłosił, że Ashley Cole zdradził żonę z fryzjerką Aimee Walton. Gdy inne tabloidy podchwyciły temat, różne kobiety zaczęły wyjawiać, że także były kochankami Cole’a podczas gdy ten był żonaty. Gdy Cheryl ogłosiła, że nie wierzy tym spekulacjom, na jaw wyszły kasety, na których piłkarz wraz ze swym adwokatem oferują Walton wakacje i pieniądze na aborcję. Po tym zdarzeniu Cheryl wyprowadziła się z domu i wyjechała ze swoimi koleżankami z Girls Aloud na wspólne wakacje. Po jakimś czasie wróciła do męża, ale obrączka jeszcze długo nie pokazywała się na jej palcu. Obecnie wszystko wróciło do normy.

Można by taki wniosek wyciągnąć, że zawodnikom Chelsea potrzeba wrażeń, a partnerki szybko im się nudzą ;).  Na Brit Awards 2010 za to żadnych super wrażeń nie było, oprócz tego, że Lady Gaga pokazała co nieco, a Liam Gallagher rzucił w publiczność mikrofonem i statuetką za Najlepszy Brytyjski Album ostatniego 30-lecia. No i może jeszcze, że Robbie przegrał z Dizzie Rascalem, Benzema z Lyonem, a Beckham z Manchesterem, ale to już raczej było zupełnie nie w Londynie ;).

Walentynki (z) 3D

Tak się zastanawiałam, co wam (nam) się najbardziej dziś przyda – spis naturalnych afrodyzjaków, recenzje walentynkowych hitów kinowych, ranking najlepszych miłosnych piosenek ever, prezentację najbardziej seksownej bielizny ever, opis skuteczności poszczególnych środków antykoncepcyjnych (ever) lub zamiennie opis skuteczności poszczególnych tabletek przeciwbólowych ever in case „kochanie, dziś nie, boli mnie głowa…”, podpowiedzi w sprawie, jakie kwiaty kochają kobiety i dlaczego w ogóle należy dawać kobietom kwiaty, wybór najlepszych wierszyków walentynkowych via sms oraz ewentualnie wskazówki, jak wziąć kredyt chwilówkę na poczet tych wszystkich walentynkowych przyjemności i jak go potem bezboleśnie spłacić. Jednakże cóż z tego, że zaprezentuję kulinarne wspomagacze miłości (np. mięta, imbir, wanilia, banany, figi, granaty i owoce morza) i romantyczne dania, jeśli i tak wszyscy zjemy dziś rosół/ziemniaki/makaron/nic i popijemy to kompotem zamiast jakimś stosownym trunkiem, cóż z tego, że recka daje nad wyraz zachęcające 3, jeśli dziś  przecież w telewizji można po raz milion dwudziesty obejrzeć „Nigdy w życiu” czy inne „Ja wam pokażę” (alternatywnie jakiś serial sci-fi-crime, choć najlepszym pomysłem to będzie i jest chyba mecz). Co do piosenek, to przypomniały mi się ze dwie, jeszcze z romantycznych czasów podstawówki, pamiętam, że wtedy się sprawdzały, to i dziś mogłyby się nadać, więc w razie czego podpowiadam (ta lub ta).  Na tę najbardziej seksowną bieliznę (bikini) i tak nas wszystkich razem wziętych + nawet samego providenta nie stać (ale zaprezentuję poglądowo), pigułki antykoncepcyjne w jeden dzień nie zadziałają, apap jest może przy alergii dobry, ale na brak ochoty to już za słaby, a co do kwiatów, to i tak nie ma co gadać, bo to dla mężczyzn nie jest zbyt zrozumiałe, co my mamy z tymi kwiatkami ;). Wierszyków wam oszczędzę (próbka: „Mam zimne rączki, mam zimne uszka, więc przytul mnie mocno do swego serduszka”), a do kredytu potrzeba będzie pewnie żyranta, no i cały czar pryska („kochanie, podżyrujesz mi kredyt na dzisiejszą kolację?”).  Jeśli zepsułam wam święto zakochanych tym sceptycznym spojrzeniem na świat, to i tak powinniście się cieszyć, że nie rozwinęłam mojego drastycznego poglądu, że miłość jest przereklamowana.  To by dopiero było! W ramach rekompensaty za poniesione straty moralne proponuję więc gorące Walentynki (z) 3D, z zastrzeżeniem, że takie numery to tylko dla dorosłych!

Czytaj dalej