Jedna do Londynu via twitter:
A druga do Reykjavíku via yt:
I jakby się tak nazywać Hilmarsdóttir albo þórhallsson… i łowić ryby… ;).
Będzie jutjubek, ale cieszcie się, o cieszcie, że nie będzie to zamierzony film z występu Biffy Clyro na Wembley, a jedynie przegląd list przebojów na nadchodzące tygodnie (pierwsze) i mijające pół roku (drugie), cover story cd. (trzecie) oraz coś czwartego jako powiew świeżości (choć jest podobne do drugiego). W ten zawikłany sposób zachęcam do wciśnięcia przycisku „czytaj dalej”, może akurat…
…czyli najlepsza piosenka o miłości ever, przy której podwinięta rzęsa pod powieką Grabaża powinna się schować… głębiej ;).
*ever = w tym miesiącu lub do następnej reakcji