Archiwum autora: ta druga

LifeLive

Napisało mi się LifeLove, ale to tylko Freud.
Tak się dziś zorientowałam, że przegapiłam cały mundial. A jest najwięcej bramek od 40 lat. To było zorientowanie egzystencjalne, bo jak człowiek przegapi mundial, to nuż się obejrzy, a tu życie przegapione…

Piosenka dla wszystkich w tym samym nastroju*:

Wiem, że mogłoby być tak, ale wątpię, czy finał mundialu poczeka, aż ja będę mogła obejrzeć. Zresztą nie tyczy się to tylko finału mundialu. Choć tak w sumie, czas przystanął, a ja się czuję właściwie bardziej tak. Na szczęście już mogę spać o czwartej nad ranem. I o piątej. Zasadniczo nie mam też przeszkód w spaniu o 22, dlatego obstawiam wyniki meczów tydzień po meczach.

* jeśli nie lubisz egzystencji w wersji soft, wybierz

MundiaLive 2

Który to dziś? 17, 18? W każdym razie po 20. Mecz Holandii przypomniał mi, że kiedyś się kochałam w Phillipie (czy Filipie) Cocu. I się czasem zastanawiam dlaczego… :). Holenderska uroda jest specyficzna. A moje wpisy tendencyjne :).
19 czerwca. Nowa Anglia chce grać, komentatorzy bardzo rozemocjonowani, a Urugwaj… Chyba coś juz wspominałam ;).

MundiaLive

14 czerwca, po 22. Drużyna Urugwaju ma tak seksowne koszulki, że nie da się tego oglądać! Nie da się oglądać bez emocji oczywiście :).

14 czerwca po północy, czyli chyba 15 czerwca. Śnił mi się Pirlo. Przepuścił piłkę i więcej tym zdziałał, gdyby ją przyjął. Śniło mi się też wiele innych rzeczy :).

15 czerwca, po 23. Wstyd się przyznać, ale nie widziałam ani przystojnego Benzemy, ani bramki, która „padła dopiero po analizie komputerowej”. Bo myślałam, że ona padła, a potem była analiza komputerowa, czy na pewno. Ale może śpiąca jestem. Zamierzam się na Argentynę. Nadużywam słowa „może”. Z góry przepraszam, to może się zdarzyć jeszcze kilkanaście razy. A może i więcej :).

Orange is the new Orange

Już całkiem niedługo… Mam już koszulkę hup Holland, lakier do paznokci jeszcze z Euro oraz inne gadżety plus pomarańczowy look w powitalnym ekranie. Brak tylko jakichś holenderskich biustów, poszukamy. Choć może bardziej by tu pasowała depilacja brazylijska :). Mnie się osobiście nie podoba, ale na upał powinna być dobra.

Prokrastynacja, czyli „a może jeden mały odcinek serialu”

Jeszcze w opcji wpisy na blogasku, nagła ochota na przeglądanie list przebojów, na sprzątanie zakamarków, cztery prania, spanie, spacery, czytanie Stiega Larssona (ma przecież baaaardzo długie i zajmujące książki!). O gotowaniu nie wspomnę. Nawet mecz by ostatecznie uszedł, w końcu takie ciekawe widowisko z brazylijskim Polakiem! Na wszystko mam ochotę. Prokrastynacja jak się patrzy. Podobno to można skutecznie leczyć. Najpierw przestać myśleć (to łatwe), zacząć działać. Potem już z górki: nie demonizować, zacząć, oczywiście najpierw rzeczy trudne (to nie ten jeden mały odcinek serialu?!?), podejmować decyzje, pokonać strach, uwolnić się od stresu i… zrobione! Łatwe, ale jakoś nie jestem przekonana. Ani uzdrowiona.

Piosenka na dziś, która już wprawdzie była, ale pasuje.

It’s not that easy.
I obiadu dziś w końcu nie jadłam.

Piosenka z bełkotliwym wokalem

Nie mogłam się powstrzymać. Oh oh oh oh, go to hell.

Miałam tyle do powiedzenia, ale większość zapomniałam. Miało być o związkach LAT, powrotach ex po 10 latach i zdrowiu psychicznym. Będzie w sumie tylko morał – jednym z wyznaczników zdrowia psychicznego jest prowadzenie udanego i satysfakcjonującego życia seksualnego. Może być w związku LAT, z ex, wychodzi na to, że cel uświęca środki. Raczej nie może być za to z systemem operacyjnym i Sashą Grey.

Innym z wyznaczników zdrowia psychicznego jest afekt dostosowany. Też istotne.