Jeszcze w opcji wpisy na blogasku, nagła ochota na przeglądanie list przebojów, na sprzątanie zakamarków, cztery prania, spanie, spacery, czytanie Stiega Larssona (ma przecież baaaardzo długie i zajmujące książki!). O gotowaniu nie wspomnę. Nawet mecz by ostatecznie uszedł, w końcu takie ciekawe widowisko z brazylijskim Polakiem! Na wszystko mam ochotę. Prokrastynacja jak się patrzy. Podobno to można skutecznie leczyć. Najpierw przestać myśleć (to łatwe), zacząć działać. Potem już z górki: nie demonizować, zacząć, oczywiście najpierw rzeczy trudne (to nie ten jeden mały odcinek serialu?!?), podejmować decyzje, pokonać strach, uwolnić się od stresu i… zrobione! Łatwe, ale jakoś nie jestem przekonana. Ani uzdrowiona.
Piosenka na dziś, która już wprawdzie była, ale pasuje.
It’s not that easy.
I obiadu dziś w końcu nie jadłam.