Tak sobie dziś, z okazji święta wszystkich kobiet, myślę, że każda z nas (bo to piszę ja, ta druga!) codziennie musi stawić czoła pewnemu problemowi natury egzystencjalnej. I nie jest to ten problem o tym, w co się ubrać, ani ten o tym, co dziś na obiad, ani też ten o tym, że fryzura może nie taka. Ach, zresztą nie! Nie będę chociaż dziś hołdować stereotypowemu obrazowi rozmemłanej laski ze smutną miną i wszystkimi problemami tego świata na głowie! Bo może i mamy problemy egzystencjalne (jak szybko zostać księżniczką na przykład), ale przecież głównie mamy potrzeby natury rozrywkowej, przyjemnościowej i egoistycznej!
Tymczasem panowie składają nam życzenia typowo egzystencjalne: mniej rozstępów, mniej kilogramów, więcej wzrostu. W nagrodę za dobre sprawowanie przez cały rok dają w ten jeden jedyny wieczór odpocząć Sashy G. i zajmują się tylko nami. Znaczy się, mają w planie się zajmować, bo jak to wyjdzie, to nigdy nie wiadomo. Bo żeby do czegoś doszło, trzeba wcześniej trochę się wykazać – tulipan z bazarku albo czekolada będzie wystarczająca. Żeby tylko na ten bazarek się wybrali… ;). Mężczyźni życzą nam więc wszystkiego tego, czego tak naprawdę życzą sobie, choć przyznam, że już łatwiej zmienić się z dnia na dzień w księżniczkę niż w małą zgrabną meksykankę! I jeszcze z niedowierzaniem czytają teraz te swoje życzenia, hihi.
Nasza blogaskowa Blondynka składa wszystkim kobietom serdeczne i bardziej realistyczne* życzenia oraz załącza do nich tradycyjnego Davida Beckhama wraz z wyposażeniem w nowej kolekcji bielizny, na szczęście wciąż męskiej. Zamiast kwiatów oczywiście, ale nie zamiast „noszenia szafy”.

*ale pomarzyć o zmianie własnego faceta w Beckhama można… ;)