Lista Przebojów programu Urocza Blondynka, notowanie pisemne pierwsze. Będzie o tym, jak spędzić jesień, nie popadając w uzależnienia, nawet od kozłka lekarskiego (Valeriana officinalis), bo niby taki kozłek, a potem bez kozłka świat jakiś taki bezkozłkowy. Zaradzimy, tylko trzeba współpracować.
Wypadałoby, jak przystało na listę przebojów, żeby kolejność była nieprzypadkowa, ale jakoś nie mogę tego jeszcze ułożyć, kto pierwszy, kto lepszy, ale za to wiem, kto najgorszy i zupełnie nieodpowiedni na jesień.
Jeśli jesteście zainteresowani, kliknijcie „czytaj dalej”, nie będzie to pokaz slajdów, jeszcze nam za to nie płacą. I(e)ndżoj, jakby to powiedział klasyk.
A to zróbmy numerki:
-10, tylko dla słuchaczy o mocnych nerwach i tych, którzy jeszcze wierzą, że gdy się komuś powie: „Nieś swój świat, ja poniosę twój świat”, to to znaczy coś więcej niż „Poniosę ci, jak już tak ci ciężko, do cholery, tę siatkę z zakupami!”: Coldplay z ich Atlasem
+5, sama tego nie znalazłam, więc nie przypisuję sobie zasług ;), cool kids, zespół taki był, of death: Echosmith śpiewają, jak fajnie być cool kidem (naprawdę fajne)
+10, czyli piosenka z zasadami – piłaś/-eś, nie pisz / nie dzwoń. Modne na fejsie, a jakie prawdziwe i przed iloma głupimi wypowiedziami ochroni… Arctic pytają, czy chcą wiedzieć (na pewno). Ja na pewno nie chcę
+11, piosenka o aldehydzie mrówkowym, do czego się to stosuje, to sam jeden Butlerow pewnie wie, ale zamiast kozłka lekarskiego dobre. Editors znów śpiewają o kościach i ciele, tylko tym razem zdezynfekowanych
+12, miał tu być pierwotnie Moby, ale go wygryziono. Tryb przypuszczający, pomyślmy, co by było, gdyby było fajnie. Byłoby fajnie :). Capital Cities są safe and sound. Czego i wam, i sobie życzę
+20, bo całą tę listę zrobiłam, żeby móc się pozachwycać tym kawałkiem ;)
No to tego, do następnego notowania!