Dla niemających wyrzutów sumienia i pierwszych objawów bulimii w wywiadzie na jesienne smutki proponujemy rozwiązanie tradycyjne, sprawdzone, skuteczne i bardzo przyjemne. Jako że zdiagnozowano pewne problemy z nazwą, a raczej precyzyjnym dopasowaniem nazwy do konkretnego produktu (jak podaje wiki: w niektórych częściach Polski np. w Kaliskiem, w Warszawie nosi nazwę napoleonka, we Wrocławiu znane są zarówno napoleonki z kremem śmietanowym, jak i kremówki z kremem waniliowo-budyniowym, odwrotnie jest w Łodzi, z kolei w Krakowie napoleonką nazywa się czasem ciastko z bladoróżowym kremem z białek, w innych częściach kraju zwane napoleonem), niezbędne i konieczne jest przedstawienie graficzne tego, o co dokładnie chodzi. A chodzi o 43,60 g węglowodanów i 17,00 g tłuszczu, nieco białka i 350 kalorii :). W sumie wygląda to tak:
A żeby już było trochę mniej słodko (tak mi smakuje A Silent Film), to do kremówki/napoleonki (w zależności od lokalizacji jesiennej chandry), można podłączyć to:
nie zależnie od nazwy zawsze smakuje najlepiej w doborowym towarzystwie ;)
prowokacja! mniam, mniam :)